czwartek, 18 kwietnia 2013

Die Nibelungen: Kriemhilds Rache (1924)

Edytuj post

Die Nibelungen: Kriemhilds Rache (1924)

Nibelungi: Zemsta Krymhildy 


Die Nibelungen: Kriemhilds Rache 1924

Zygfryd nie żyje, Hagen triumfuje, a Krymhilda poprzysięga zemstę mordercom męża, nawet jeżeli będzie musiała stanąć przeciwko rodzinie… Z tymi akcentami wprowadza na Fritz Lang w kolejną część starogermańskiej epopei o Nibelungach. O ile pierwsza miała w sobie sporo z fantastyki i opowieści heroicznej, o tyle drugiej części bliżej do epickiego kina historycznego, a co za tym idzie - zobaczymy wiele scen masowych nakręconych przy udziale całej armii statystów. Historia zostanie również przeniesiona z dziewiczych lasów mitycznej Germanii na otwarte przestrzenie, na których to dopełni się los Nibelungów.

Gatunek: Dramat, Fantasy, Przygodowy, Niemy
Produkcja: Niemcy
Premiera: 26 kwietnia 1924 (świat)
Czas trwania: 2 godz. 24 min.
Reżyseria: Fritz Lang
Scenariusz:
Thea von Harbou
Aktorzy: 
Margarete Schön: Kriemhild
Gertrud Arnold: Königin Ute
Theodor Loos: König Gunther
Hans Carl Mueller: Gernot
Erwin Biswanger: Giselher
Bernhard Goetzke: Volker von Alzey
Hans Adalbert Schlettow: Hagen Tronje
Hardy von Francois: Dankwart
Yuri Yurovsky: Der Priester (as Georg Jurowski)
Iris Roberts: Der Edelknabe
Rudolf Klein-Rogge: König Etzel
Georg John: Slaodel, sein Bruder
Hubert Heinrich: Werbel, der Spielmann
Rudolf Rittner: Rüdiger von Bechlarn
Annie Röttgen: Dietlind, seine Tochter


Fabuła jest oparta na legendach narosłych wokół zdarzeń historycznych, jakie miały miejsce na przełomie IV i V wieku n.e. Wtedy to miały miejsce słynne Wędrówki Ludów, czyli barbarzyńskich plemion uciekających na tereny upadającego Cesarstwa Rzymskiego przed nawałnicą dzikich Hunów pod przywództwem Attyli, występującego w legendach jako Etzel. Germańscy wielmoże i rycerze będący głównymi bohaterami pierwszej części filmu stają teraz przed wyzwaniem, jakim jest armia najeźdźców. Jako że znacznie słabsi starają się ułożyć sobie dobre stosunki z wodzem Hunów, a niespodziewanie pojawia się ku temu okazja. Krymhilda, owdowiała po śmierci Zygfryda jest teraz na wydaniu, a że wszyscy widzą szczera nienawiść, jaką darzy oprawców swego męża, tak więc pozbycie się jej z dworu byłoby szczególnie mile widziane. Pada więc pomysł wydania jej za władcę Hunów, na co sama zainteresowana godzi się, choć już przy pierwszym spotkaniu przyszły oblubieniec wzbudza w niej odrazę. Księżniczka jest jednak w stanie przełknąć upokorzenie w postaci małżeństwa z odpychającym barbarzyńcą, aby tylko zrealizować plan okrutnej zemsty na swych rodakach, którzy pozbawili ja ukochanego.

Monumentalność obrazu jest niepodważalna, a przepych i sceny masowe robią wrażenie nawet po wielu latach. Lasy i komnaty germańskich grodów ustępują miejsca otwartym przestrzeniom, na których spotkamy konne hordy Hunów. Film przywodzi rozmachem na myśl obrazy D.W. Griffitha "Nietolerancja" i "Narodziny narodu". Jego nacjonalistyczna wymowa dodatkowo zbliża go do tego ostatniego. Właśnie sam fakt przesłania filmu postawił go pod znakiem zapytania i dalej go tam pozostawia. "Zemsta Krymhildy" aż kipi od nacjonalizmu niemieckiego, sławiąc na każdym niemal kroku siłę, lojalność i odwagę zachodnich sąsiadów. Nic dziwnego, że film z miejsca stał się ulubionym obrazem Josepha Goebbelsa, a sam Hitler również cenił go wysoko. Przypisywanie mu jednak łatki kina narodowosocjalistycznego byłoby ogromną niesprawiedliwością. Reżyser nazistów nienawidził i uciekł z ich powodu do Stanów Zjednoczonych, sam film miał raczej na celu pokrzepienie serc narodu pokonanego kilka lat wcześniej w I wojnie światowej i bliżej mu do patriotycznego eposu aniżeli szowinistycznego kina jakie zatriumfowało w Niemczech lat  30. i 40.

Nie jest to na pewno film będący przełomem w historii kina, nazwanie go arcydziełem również mogłoby być przesadzone. Obraz jest tak stary, że porównywanie go w jakikolwiek sposób do obecnych produktów przemysłu filmowego jest pozbawione sensu, na dzień dzisiejszy  ma on szanse już tylko  u koneserów i szczególnie zagorzałych kinomanów.

Pomimo patosu, archaicznego przesłania i samego faktu, że to kino nieme, obraz broni się i to mocno. Przede wszystkim rozmachem i epickością, którą wzmacnia muzyka Gottfrieda Huppertza, w dalszej zaś kolejności niezwykłą historią, która godna jest tylko równie niezwykłej ekranizacji. Aktorzy są niezapomniani w swoich rolach, jak lodowata Margarete Schön w roli Krymhildy, czy Rudolf Klein-Rogge, który jako Attyla jest paskudny ale jednocześnie żałosny i nie budzący respektu, czego już na korzyść filmu nie można zapisać.

Wizja reżysera wciąga i pozostaje w pamięci, a cały dyptyk jest zdecydowanie wart poświęcenia nań pięciu godzin.

Screens:

Die Nibelungen: Kriemhilds Rache 1924
Die Nibelungen: Kriemhilds Rache 1924
Die Nibelungen: Kriemhilds Rache 1924
Die Nibelungen: Kriemhilds Rache 1924

Video:




Brak komentarzy
Prześlij komentarz